czwartek, 13 listopada 2014

Co zużyłam we wrześniu i październiku? / Denko # 6/2014

Jeśli jesteście ciekawe, co w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy udało mi się zużyć, to zapraszam na garść zbiorowych recenzji!

Zużycia wrześniowe
Post ten podzieliłam na dwie części, na początek przedstawię Wam te produkty, które zużyłam we wrześniu: 


Nie byłoby denka, bez kilku podstawowych produktów:

Szampon, tym razem Mrs. Potter's- długo się tego chwalonego gagatka naszukałam. W końcu się udało, w Almie za 10 złotych za ogromną 500ml butlę. Zapach ma ziołowy, dobrze się pienił, nie wzmagał przetłuszczania, ale i nie zahamował go. Miałam wrażenie jakby dodawał objętości moim włosom. Byłam zadowolona, dopiero pod koniec miałam wrażenie że włosy już się przyzwyczaiły do jego działania. Chętnie w przyszłości wrócę do niego lub spróbuję innej wersji..

Ziaja, kremowe mydło z jedwabiem- takie zwykłe mydło pod prysznic, chyba polubiłam bardziej niż jego owocowych kolegów, ze względu na kremową konsystencję Przyjemny zapach, niska cena, polski produkt. Warto kiedyś wrzucić do koszyka.

Cleanic, emulsja do higieny intymnej- nie mam dużych wymagań, co do takich produktów. Swoje zadanie spełniała.

Balea, mydło do rąk o zapachu nektarynkowym- jedno z lepszych, jakie miałam przyjemność używać. Oczywiście na myśli mam walory zapachowe, bo nie jest to produkt pielęgnujący. Aż nachodzi ochota na owoce! I zapach jest długo wyczuwalny na dłoniach. Jak się cieszę, że już w grudniu odwiedzę drogerię DM, bo niestety w Polsce cięzko dostać produkty Balei.


Garnier, tonik z ochronnym ekstraktem z róży- nie wiem która to moja butelka, ale ewidentnie był to mój ogromny ulubieniec od kiedy byłam nastolatką. Niska cena, delikatny zapach i właściwości odświeżające, to jego najbardziej pozytywne cechy.  Teraz zaczęłam większą uwagę zwracać na składy i stosuję wodę różaną lub hydrolaty, ale jeśli szukacie toniku, jedynie do przetarcia i odświeżenie twarzy to polecam.

O olejku do ciała od Alterry jest osobny post. Bardzo polubiłam pielęgnację olejami, więc i ten produkt przypadł mi do gustu. Teraz marki prześcigają się w tworzeniu podobnych, więc aktualnie testuję coś innego, ale warto sięgnąć po łatwo dostępną, naturalną Alterrę.

Kolejna pozycja o zapachu papai tylko potwierdza, jak bardzo polubiłam ten zapach. Peeling należał do zwyczajnych, dość szybko też się skończył, ale kosztował grosze w Biedronce, jak kiedyś będzie jeszcze okazja, to chętnie po niego sięgnę.

Zużycia października
 W październiku było tylko trochę lepiej, jeśli chodzi o ilość zużyć, niż we wrześniu, ale zawsze to coś.


AA, balsam do ciała pod prysznic - kiedy zaczęło być głośno o balsamach pod prysznic stwierdziłam, że to kolejna rzecz, która będzie się kurzyć w łazience. Ale po tym, jak minął wielki boom na takie produkty, na jakiejś promocji skusiłam się i ja. Balsam stał w łazience dość długo, bo nie sięgałam po niego często, nie czuję potrzeby. Jednak jest zbawienny, kiedy po porannym prysznicu, jakimś wysuszającym żelem i w dodatku po niedawnej depilacji moje łydki aż swędzą z powodu braku nawilżenia. Ponieważ rano nie mam czasu na wklepywanie balsamów, okazało się, że to produkt idealny dla mnie !

Boots, Zingy Berry - kolejny produkt niedostępny u nas. Sądzę, że to jakiś najtańszy żel marki własnej drogerii Boots, którą znajdziemy na każdym kroku w UK. Dobrze korzystało mi się z takiego wyciskanego opakowania, natomiast wściekły różowy kolor żelu raczej odpychał. Mimo, że nie używam naturalnych żeli pod prysznic, to kolor jakoś nie zachęcał mnie do używania.

Nivea, płyn do higieny intymnej- lubię za zapach i poręczne buteleczki. Swoje zadanie spełnia -oczyszcza i odświeża.

Wellness&Beauty - arganowy olejek do kąpieli- po tym jak marka zmieniła szatę graficzną, aż chce się sięgać po nowe produkty. Niestety zaczęłam od niewypału. Ani to nie zabarwia wody, ani nie dawało zbyt dużo piany, ani nie nawilżało. Jakieś oleje w składzie niby ma ale za SLS. Na szczęście była to jakaś edycja limitowana, więc już go nie dostaniecie, natomiast jego brata- olejku sezamowego używam aktualnie i jestem oczarowana!


Regenerum- regeneracyjne serum do włosów- bardzo rzadko sięgam po maski i odżywki do włosów. Ta niczym nie wyróżniała się z tłumu innych. Na początku trochę za wysoko ją nałożyłam i ...wieczorem musiałam ponownie myć głowę, tragedia. W dodatku nie mogłam jej zużyć, długo stała, w końcu goliłam na nią nogi. Nie nazwałabym tego 'serum', ot taka zwykła odżywka do włosów. 

Yves Rocher, płukanka octowa z malin- o płynie zawartym w tej przepięknej buteleczce chciałam napisać osobny post, ale tak naprawdę, mimo że zużyłam całe opakowanie, nie mam o niej zdania. W przypadku odżywki mogę powiedzieć, że fajnie wygładza włosy, a po zastosowaniu są one błyszczące i coś tam jeszcze... Natomiast płukanka odżywką nie jest. Jedynym jej zadaniem jest zamykanie łusek włosów, co ciężko mi ocenić, bez badań struktury włosa. Nie mniej, jej zapach jest tak przyjemny, że chętnie kupię ją ponownie.Wydawało mi się, że stosując ją na całe włosy, nie będzie wydajna, ale pozytywnie się zaskoczyłam i starczyła mi na jakieś 15 razy. Minusem może być cena- 25 złotych, a że należy do kosmetyków oznaczonych zielonym punktem, nie obowiązuje na nią większość promocji.

Fitomed, krem półtłusty tradycyjny- bardzo fajny produkt, o naturalnym składzie. Odsyłam do posta, gdzie pisałam o nim recenzję. Gdyby nie chęć próbowania innych kremów, wróciłabym do niego ponownie.

Jest i jeden produkt z kolorówki, hura! Tusz do rzęs Max Factor Masterpiece Max. Nie wiem, czy trafiłam na jakiś otwierany w sklepie egzemplarz, czy co, że bardzo szybko zgęstniał i zmienił swoje właściwości, zostawiał na rzęsach grudki, czego nie znoszę. Szczoteczka była fajna. Jeśli miałyście to dajcie znać, czy to normalne że tak szybko gęstnieje?

Krem pod oczy Ziaja- po krem pod oczy też nie sięgam codziennie, raczej sporadycznie, bo nie mam problemów z tą okolicą. Obietnic producenta o niwelowaniu cieni nie spełnia, ale poza tym sympatycznie. 

No i o propolisowej paście do zębów też pisałam posta. Jeśli szukacie past bez dodatku fluoru to polecam!

Na zdjęcia nie załapała się jedynie ogromna (1,5l) butelka płynu do kąpieli z Be beauty, wersja oliwka i buriti. Pianę robił, ale chyba zrobiłam się teraz bardziej wymagająca i chciałabym, żeby moje ciało było pielęgnowane nawet w kąpieli, no albo chociaż, żeby mi ładnie pachniał w łazience.

I to byłoby na tyle, dajcie znać, których produktów z mojej listy zdenkowanych używaliście i czy macie podobne przemyślenia do moich.

Pozdrawiam,
Milka;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz