Dzisiaj będzie dość nietypowy post, bo ... o paście do zębów, ale produkt jest na tyle ciekawy, że zasługuje na chwilę uwagi.
Miałam ją na swojej zakupowej liście już jakiś czas, ale jakoś nie mogłam się zdecydować. Większość past po prostu mi nie odpowiada. Jedne są za mocne, drugie za słabe, ogromna część zostawia nieprzyjemny smak w ustach. Jednak w końcu się skusiłam i nie żałuję.
Jaka jest różnica między tą pastą, a innymi, które można znaleźć w popularnych drogeriach?
Ano zasadnicza, ponieważ ta nie zawiera fluoru, a większość jej składu (wg. producenta 99%) to składniki organiczne, pochodzące z certyfikowanych źródeł.
Czy dobre jest używanie past bez fluoru? Mimo, że jestem licencjonowanym chemikiem, aż boję się rozpoczynać dyskusję, bo tak naprawdę ciężko powiedzieć. Zdania są podzielone. Fluor jest pierwiastkiem toksycznym i to jest fakt niezaprzeczalny. Kiedy rozmawiałam na ten temat z koleżanką studiującą stomatologię, odpowiedziała, że przecież pasty nie zjadamy, a po myciu płuczemy zęby, a fluor pozytywnie wpływa na szkliwo. Zgadzam się, tylko tak naprawdę nikt nie robi badań, ile już tego pierwiastka mamy w organizmie, za sprawą np. wody z kranu i mamy go sobie jeszcze dokładać?
Moim zdaniem w każdej dziedzinie życia nie należy przeginać w żadną stronę. Na dzień dzisiejszy nie zrezygnuję z past z fluorem, ale od czasu do czasu będę sobie robić przerwy w ich stosowaniu. Dzieciom trzeba kupować będę pasty przeznaczone do wieku, bo mają obniżoną zawartość fluoru, albo nie zawierają go wcale, Na fluoryzację w szkole moich raczej nie puszczę.
Dla ciekawskich odsyłam do ciekawego artykułu o składach past i wyrobienia sobie własnej opinii na ten temat.
A co sądzę o tym propolisowym maluszku? Ma działać wybielająco, ale po analizie składu wiedziałam, że spektakularnego efektu nie będzie. Producent twierdzi, że działanie takie mają enzymy mleczne, których... w składzie po prostu nie ma. Znajdziemy zaś wiele wyciągów roślinnych, kilka delikatnych detergentów i standardowych, jak na pasty środków ścierających (głównie-węglan wapnia i krzemionka). Składnikom roślinnym pasta zawdzięcza swój charakterystyczny zapach, który przy pierwszym kontakcie jest odpychający. Natomiast szybko się do niego przyzwyczaiłam i polubiłam.W smaku jest słodkawa, dobrze odświeża, pozytywnie działa na wrażliwe dziąsła... Tak naprawdę wszelkie moje odczucia związane z jej używaniem były pozytywne.
Jeśli chodzi o cenę to kupiłam ją za 17 zł w sklepie Bioarea. Jeśli mieszkacie w Gdyni, to znajduje się on na Placu Górnośląskim. Polecam wybrać się tam na zakupy. Zwykle nie lubię małych sklepików, bo czuję się obserwowana, zaraz podchodzi ekspedientka i albo coś wciska, albo czuję że jest zła, bo coś za długo oglądam. Tam jest zupełnie inaczej, można sobie wszystko na spokojnie pooglądać, przeczytać składy, powąchać. Sprzedawca podchodzi, aby porozmawiać, ale nie robi tego nachalnie, Jak chcemy, pokazuje nowości, mówi o tym, co słyszy od ludzi, kupujących produkty, pyta o co powiększyć asortyment sklepu. Widać, że obsługa lubi to co robi, a nie tylko sprzedaje coś, o czym nie ma pojęcia. Za zakupy zbieramy pieczątki (każde wydane 20 zł = 1 pieczątka, kiedy zbierzemy 10, otrzymujemy 15 zł rabatu na kolejny zakup). Swoją pierwszą kartę już wykorzystałam, teraz zbieram pieczątki na drugiej. Polecam!
Zaznaczam, że nie jest to żadna reklama, po prostu wyrażam opinię,bo jestem naprawdę zadowolona, no i mam w końcu stacjonarny dostęp do produktów, które do tej pory oglądałam w sklepach internetowych.
Znacie pasty do zębów Babuszki Agafii? Może polecicie mi jakąś inną wersję?
Pozdrawiam,
Milka:)
ciekawe muszę przyznać, wcześniej o takich nie słyszałem. Na pewno też i pomoc dentystów będzie potrzebna przy dbaniu o zęby. Sprawdźcie sobie tu gabinet https://dentistica.pl i ich specjalistów.
OdpowiedzUsuń