Wielokrotnie spotkałam się ze stwierdzeniem, że lakiery Sally Hansen to jedne z najlepszych lakierów na rynku. To przekonanie połączone z dobrą kampanią reklamową ich nowego produktu - lakieru, który zapewni nam długotrwały niczym żelowy manicure, efekt na paznokciach, spowodowało, że wyczekiwałam ich premiery i niemal od razu skusiłam się na zakup. Wzięłam top coat, który ma nam zapewnić trwałość do 14 dni i dwa lakiery kolorowe - prezentowany dziś najjaśniejszy 110 oraz lawendowy fiolet 270.
Już kilkakrotnie przejechałam się na jasnych lakierach do paznokci i podobnie jest w tym wypadku. Pomalowałam pierwszą warstwę lakieru - efekt mizerny, ale do aplikacji nie mam zastrzeżeń. Fajny gruby pędzelek, może lepiej by było, gdyby konsystencja była nieco gęstsza, ale nie jest źle.
Warstwa druga - tu zaczęłam kręcić nosem. Delikatnie mówiąc - wciąż było kiepsko. Domalowałam trzecią warstwę i się uśmiechnęłam, kolor naprawdę piękny, dzienny beż, który sprawia, że nasze paznokcie wyglądają na niesamowicie zadbane.
Kilka paznokci wymagało 4 warstwy, którą również dołożyłam no i na koniec top coat.
Ciężko mi powiedzieć, czy przyspiesza on wysychanie lakieru, bo przy tylu warstwach musimy liczyć się z tym, że przez dłuższy czas powinnyśmy leżeć i pachnieć :)
Pokręciłam się po domu, posiedziałam przed komputerem i delikatnie palcami sprawdziłam - lakier wysechł. Wyglądał dobrze, mimo kilku czynności wykonanych uważnie w domu nic się nie odbiło, nie odprysło. Po jakiś 2 godzinach od aplikacji, wybrałam się na zakupy. Na swoje dłonie zwróciła uwagę dopiero wsiadając z powrotem do samochodu. Lakier po prostu zsunął się z paznokci. Stał się miękki i można go było bez zmywacza całkowicie ściągnąć. Top coat nie dał rady przy tylu warstwach, a nienawidzę efektu nieidealnie pokrytej płytki, więc nie wyobrażam sobie nałożenia mniejszej ilości. Jeśli już maluję paznokcie, nie może być żadnych prześwitów.
Od tej pory lakier leży nieużywany, jakoś nie miałam jeszcze całego wolnego dnia, żeby znów pomalować paznokcie i czekać na wyschnięcie. Wydaje mi się, że kłopot leży w tym jasnym odcieniu, bo i w innych markach zauważyłam, że te są najbardziej problematyczne. Sprawdzę jak się sprawuje fioletowa wersja i dam Wam znać. Nie ukrywam, że wiążę z nią nadzieje, bo sam zamysł długotrwałego manicure bardzo mi się podoba. Wydaje mi się, że też mam prawo mieć wymagania do lakieru, który kosztuje bagatela 35 złotych, więc za zestaw prezentowany dziś musiałam zapłacić 70 zł.
Cała seria ma ciekawe, wiosenne kolory, ładne buteleczki no i zbiera całkiem przyzwoite opinie w internecie, więc liczę, że chociaż na ciemniejszej wersji się nie zawiodę. Jeśli zmienię zdanie o tym kolorze, również dam Wam znać.
A wy używałyście już tych lakierów? Jesteście zadowolone? Może trafił mi się po prostu felerny egzemplarz? Koniecznie dajcie znać !
Buziaki, Milka;)
Super
OdpowiedzUsuń