Wiele z Was pod ostatnim postem gratulowała mi tak dużego
denka. To efekt tego, że staram się nie mieć kilku kosmetyków tego samego rodzaju. Następny otwieram dopiero, gdy poprzednik dobije dna. Chcę skrupulatnie kończyć wszystkie otwarte kosmetyki i minimalizować ich ilość. W ten
sposób wróciłam do używanego w zeszłym roku kremu Pharmaceris z 10%
zawartością kwasu migdałowego. Kurację przerwałam, bo przechodziłam kurację u kosmetyczki, a nie chciałam potęgować działania tym produktem. Na szczęście ważny jest 12 miesięcy po
otwarciu, więc mogłam jeszcze do niego wrócić i już praktycznie dobił
dna. Jeśli jesteście ciekawe, czy jestem zadowolona, zapraszam dalej.
To mój pierwszy krem z kwasem. Zdecydowałam się na migdałowy, ponieważ
polecany jest do skóry problematycznej i trądzikowej, a także nie jest
fotouczulający (chociaż zalecane jest stosowanie filtrów). Po długich przemyśleniach zdecydowałam się na 10%, ale gdybyście nie były przekonane
można zacząć od delikatniejszej wersji z 5% kwasem.
Jego konsystencja to coś między maścią a żelem. Dość szybko się
wchłania, natomiast trzeba uważać, by nie przesadzić z ilością, ponieważ lubi się rolować. Jeśli chodzi o najważniejsze, czyli działanie,
to pierwsze efekty są widoczne dość szybko. Niestety u mnie w formie
wysypu, bo krem oczyszcza buzię. Ten stan utrzymuje się jednak
dosyć długo, mojej skórze nadal daleko do ideału. Co prawda, pory na
policzkach są zwężone, ale z istniejącymi zaskórnikami na nosie i
brodzie sobie nie poradził. Chociaż nie wiem czy aż na takie działanie można liczyć. U kosmetyczki miałam nakładany 35% kwas i efekty były nie wiele lepsze niż w przypadku tego kremu. Może migdałowy jest po prostu dla mnie zbyt słaby?
Niepokoją mnie natomiast, co prawda pojedyncze, ale dość duże ropne gule,
które pojawiały się podczas używania tego kremu. Nie wiem, czy to jego wina, ale generalnie takie zmiany to u mnie rzadkość, a
ostatnio pojawiają się znacznie częściej. Rozumiem, że oczyszczanie i tak dalej, ale chyba nie do końca mi to odpowiada.
Jego niewątpliwym plusem jest to, że nie przesusza skóry. Poczatkowo
podchodziłam do niego ostrożnie, nakładając jedynie co kilka dni, ale
ostatnio żeby go wykończy, używam codziennie, a skóra pod względem
nawilżenia jest w niezłej kondycji. Za to w początkowej fazie,
szczególnie na czole, między oczami, występowały suche skórki.
Podsumowując: Cieszę się że sięgnęłam po ten krem, bo czaiłam się na
niego naprawdę długo. Nie mogę okrzyknąć go mianem hitu,
ale generalnie jestem zadowolona. Nie zamierzam jednak do niego
wracać. Kwas migdałowy w ostatnim czasie zrobił się niesamowicie
popularny i chętnie sięgnę po produkty innych marek. Niesamowicie kusi
mnie oferta Bielendy (m. in. serum z kw. migdałowym) a także peelingi
Iwostinu. Wczoraj również w sklepie Ziaji widziałam nowość- krem z
5% zawartością tego kwasu, niestety nie pamiętam, czy to była to seria med, czy pro. Zastanawiam się również nad spróbowaniem innego kwasu lub mieszaniny kwasów, po których efekty będą naprawdę spektakularne. Także w przyszłości skuszę się na inny produkt, a teraz dla balansu
sięgnę po coś nawilżającego.
A wy stosujecie regularnie produkty z kwasami? Znacie powyższy produkt? Jak się u Was sprawdzał? Będę wdzięczna jeśli polecicie mi inne produkty z kwasami.
Pozdrawiam,
Milka:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz