We wrześniu pisałam Wam o mojej współpracy ze sklepem dresslink.com
Zgodziłam się na nią, ponieważ oferta sklepu jest naprawdę bogata i znalazłam tam kilka rzeczy dla siebie. O niektórych już mogliście czytać w poście, gdzie prezentowałam moją wishlistę. Zamówienie dotarło do mnie po 3 tygodniach. Dziś zapraszam na post, w którym zobaczycie, jak faktycznie wyglądają zamówione przeze mnie rzeczy oraz napiszę, czy jestem z nich zadowolona.
Pędzle zapakowane były w plastikowe opakowania z nazwą setu i logo marki Real Techniques, których nie fotografowałam, ponieważ dotarły w stanie lekko zmiażdżonym. Poza tym, przesyłka nie ucierpiała. Każdy zestaw ma dodatkowo czarne etui, które może nie wygląda szczególnie elegancko, ale możemy bezpiecznie zabrać pędzle w podróż, albo zgiąć je w połowie, ścisnąć stoperem i opakowanie wówczas ładnie stoi, a dostęp do pędzli jest łatwiejszy.
Zacznę od zestawu składającego się z trzech pędzli. Znajdziecie go TUTAJ.
Mamy tu pędzel języczkowy do aplikacji podkładu, różowy, dość puchaty do pudru oraz najmniejszy, przeznaczony do łączenia ze sobą cieni na powiece.
Pod względem wykonania nie mogę im nic zarzucić. Włosie jest ładnie osadzone w trzonku, mięciutkie i przyjemne. Mimo kilkukrotnego prania nic się z nimi nie stało.
Natomiast mam już spore doświadczenie z pędzlami i mówiąc szczerze, nie jest to zestaw, który polecałabym komuś na start, Różowy pędzel jest ściśnięty od góry i dołu, a zdecydowanie lepsze są pędzle o okrągłym przekroju. Może się przydać jedynie tym dziewczynom, które omiatają twarz pudrem, nie stęplując nim skóry. Jeśli chodzi o rodzaj pudru, na pewno lepszy do sypkiego, do wypiekanych lub w kamieniu, raczej nie polecam.
Do podkładu najczęściej używam palców, ewentualnie gąbeczki, więc ten do podkładu u mnie nie znajdzie zastosowania zgodnego z przeznaczeniem. Można go użyć do rozświetlacza, ewentualnie różu, jeśli ktoś lubi taki kształt. U mnie chyba znajdzie zastosowanie w przygotowywaniu i nakładaniu na twarz maseczek.
Najbardziej jestem zadowolona z ostatniego pędzla, mimo że jest dość spory, dobrze łączy ze sobą cienie, można też cieniować nim załamanie powieki. Mogę go polecić również do nakładania lub utrwalania korektora pod oczami, albo do precyzyjnego nakładania podkładu w trudno dostępnych miejscach.
Drugi zestaw dużo bardziej przypadł mi do gustu. Znajdziecie go TUTAJ.
Składa się z czterech pędzli, z czego dwóch używam szczególnie często. Czy już domyślacie się które to? :)
Ale najpierw o tym, co wchodzi w skład zestawu: patrząc od góry, mamy maleństwo do detali. Jeśli ktoś wykonuje makijaże, taki pędzel będzie niezbędny do nakładania korektora na jakieś zmiany czy zaczerwienienia. Da się nim także pomalować dolną powiekę lub rozetrzeć kreskę wykonaną miękką kredką.
Drugi pędzel to również języczek, tym razem o nieco dłuższym włosiu, ale jest go znacznie mniej, niż w pędzlu z pierwszego setu. Można nim przypudrować korektor pod oczami, rozetrzeć podkład w trudno dostępnych miejscach, ale z podobnego powodu jak powyżej (nie przepadam za takimi pędzlami) muszę się zastanowić czy znajdę mu zastosowanie.
Wierzę, że zgadłyście, że moje ulubione pędzle, to ten trzeci i czwarty. Ten mniejszy to zgrabna kuleczka do precyzyjnego konturowania. Faktycznie da się nią nałożyć bronzer, róż, a nawet rozświetlacz na szczyty kości policzkowych. Jest miękki, ma idealną ilość i długość włosia i jest naprawdę pomocny zarówno w makijażu dziennym, jak i wieczorowym.
Ostatni pędzel to hit tego zestawu. To coś pomiędzy Hakuro H54, a Sephorą 45. Idealna, średnio zbita kulka. Chyba najbardziej uniwersalny pędzel: do podkładów mineralnych, do pudrów zarówno sypkich, jak i w kamieniu, do podkładu. Zbierałam się do kupna kolejnego egzemparza H54, bo nie nadążam z myciem tego pędzla, ale "buffing brush", jeśli nie wykreślił ten zakup z mojej listy, to na pewno zdecydowanie go opóźni.
Nawet, jeśli pozostałe trzy pędzle będą dla Was bezużyteczne, dla tego jednego warto zamówić ten zestaw. Szczególnie, że z przesyłką, zapłacicie mniej, niż za jeden pędzel Hakuro.
Ostatnią rzeczą, na którą chciałabym zwrócić Waszą uwagę, jest to, że lepiej przeszukiwać stronę sklepu w języku angielskim. Inne tłumaczenia, w tym na język polski, kuleją. Stąd też, myśląc, że zamawiam pilnik, analogiczny do tego marki Sholl, zamówiłam jedynie wymienne wykłady. Ciężko mi się wypowiedzieć na ich temat, bo nie posiadam pilnika. Jeśli jednak ktoś byłby zainteresowany, sprawdźcie, bo cena zachęca.
Macie doświadczenie ze sklepem dresslink lub innymi chińskimi sklepami? To fajne wyjście dla tych, które nie oczekują (choć można się pozytywnie zaskoczyć, jak ja w przypadku pędzli) wysokiej jakości, a czegoś, co np. będzie modne jeden czy dwa sezony. Z mojej strony serdecznie polecam i proszę o klikanie w linki :)
Milka;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz