Naprawdę chciałabym, aby ten post opiewał w zachwyty nad tym kosmetykiem i był opatrzony zdjęciami pięknych firanek rzęs. Niestety, tak nie będzie. Co prawda, rzęsy urosły i tu nie mam nic do zarzucenia, ale chyba zbyt dużym kosztem... Zresztą oceńcie sami.
Do testów serum do rzęs 4 long lashes podeszłam bardzo ochoczo. W internecie roi się od zdjęć niesamowitych metamorfoz, a która z nas nie marzy o pięknych rzęsach? Nawet te dziewczyny, które praktycznie się nie malują, zwykle pamiętają o użyciu tuszu do rzęs. Mimo, że posiadam dość długie i ciemne rzęsy, pod wpływem dobrych opinii zdecydowałam się na zakup serum. Zaczęłam nakładać je codziennie wieczorem, przed pójściem spać, czyli dokładnie tak, jak zaleca producent i czekałam na efekty.
Po mniej więcej tygodniu, może dwóch, od rozpoczęcia kuracji, pod moim okiem pojawił się jęczmień. Jak wiadomo, nie jest to nic groźnego, choć dość uciążliwy problem. Był to przełom zimy i wiosny, więc zrzuciłam to na wiatr i niepogodę, choć zaczęłam być czujna, bo wcześniej, nigdy w życiu coś takiego mi się nie przytrafiło.
W międzyczasie byłam na wizycie kontrolnej u okulisty. Noszę soczewki kontaktowe. Jeśli wy także, pamiętajcie, że wizyty kontrolne, nawet jeśli wszystko wydaje się być w porządku, są koniecznością!
Wtedy zagadnęłam Panią doktor o odżywki do rzęs i trochę mnie przestraszyła, mówiąc, że w ostatnim czasie przybyło osób z silną reakcją uczuleniową na tego typu produkty. Wspomniała, że bimatoprost jest lekiem na jaskrę, a jego działanie uboczne faktycznie powoduje wzrost rzęs. Jednak, co należałoby podkreślić, niekontrolowany wzrost, dlatego należy bardzo uważać. Jeśli będziemy nakładały preparat niezbyt precyzyjnie, to nasze rzęsy mogą nam rosnąć w drugiej linii, a nawet na rogówce oka, jeśli płyn dostałby się do środka. Sugerowała mi odstawienie preparatu, ale stwierdziłam, że skoro już wydałam pieniądze i nic mi nie jest, to przecież skończę.
W międzyczasie przyszły efekty. Były widoczne gołym okiem. Komplementy zaczęły się sypać po jakimś miesiącu prawie codziennego stosowania. Rzęsy nie były grubsze, nie zyskały na objętości, a jedynie na długości, ale tego właśnie się spodziewałam. Narzekać nie mogę, choć jeśli ktoś by się przyjrzał, to widać było, że np. jedna rzęsa na środku jest kilka mm dłuższa od reszty. Z daleka było super, ale z bliska, moim zdaniem, widoczne było, że nie jest to zbyt naturalne. Mimo wszystko, naprawdę byłam zadowolona, a gdy efekty zaczęły zanikać (po odstawieniu), naprawdę korciło mnie, by do odżywki wrócić i jeszcze trochę je wydłużyć.
(Swoją drogą to niesamowite, co kobiety mogą zrobić, by wyglądać pięknie :D)
Niestety, z oczami zaczęło być gorzej. Momentami po aplikacji czułam, jakby ktoś ukuł mnie w danym miejscu igłą. Nie było to jednak codziennie i trwałe, tylko chwilowy ból. Oczy nie były zaczerwienione. Jednak, gdy pojawił mi się kolejny jęczmień i to już taki mocno irytujący, bolesny i widoczny, stwierdziłam, że trudno, koniec z kuracją, bo może być jeszcze gorzej.
Powiem tak, odżywka wielkiej krzywdy mi nie uczyniła. Nie musiałam korzystać z pomocy lekarza. Jednak były momenty, kiedy odczuwałam, że szkoda ryzykować własnym zdrowiem na jej stosowanie. Jeśli szykuje Wam się jakaś wielka impreza: wesele, czy inne szczególne wydarzenie, gdzie będziecie chciały zachwycać rzęsami, to możecie wypróbować (ale odpowiednio wcześniej, żeby w razie kłopotów, mieć czas na wyleczenie). Jednak jeśli Wasze rzęsy są w dobrej kondycji, chyba lepiej sobie darować. Wiem, że w tym roku na promocji w Rossmanie, która już niebawem, nie sięgnę po nią ponownie.
W zapasach mam miniaturkę odżywki innej marki, którą znalazłam w Joyboxie i sama nie wiem, czy próbować, czy nie. Efektu wydłużenia trochę mi brakuje, ale z drugiej strony... Czy warto?
Czy miałyście styczność z tą lub podobnymi odżywkami stymulującymi wzrost rzęs?
Widziałyście, że Oceanic wypuścił ostatnio na rynek produkty do włosów? Jestem ich niesamowicie ciekawa :)
Milka:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz