Kiedyś pisałam Wam, że niezbyt regularnie sięgam po kremy pod oczy. Jednak, kiedy zaczęłam codziennie używać korektora w tę okolicę, taka konieczność zaistniała. Kiedyś... Cofnęłam się do historii bloga i okazało się, że mój poprzedni, a zarazem pierwszy krem pod oczy, zużyłam w październiku ubiegłego roku. Z tym codziennym stosowaniem nadal nie jest idealnie, ale jestem na dobrej drodze. Łagodzący krem pod oczy marki Sylveco towarzyszył mi w pielęgnacji twarzy okrągły rok- trochę z mojego lenistwa, trochę z jego pojemności. Opakowanie jest dwa razy większe niż tych, które zwykle się spotyka w drogeriach (ma aż 30 ml), a kosztuje około 30 zł, cena na każdą kieszeń !
Zapraszam do przeczytania pełnej recenzji !
Na początku chciałabym wspomnieć, że kosmetyki Sylveco, to dla mnie klasa sama w sobie. To przede wszystkim polska marka, produkująca kosmetyki o dobrych składach, które dodatkowo zapakowane są w estetyczne opakowania. Podoba mi się, że na każdym z kosmetyków zobaczymy obrazek rośliny, której wyciąg znajduje się w danym produkcie, a żeby tego było mało, dodatkowe zapakowanie w kartonik, daje nam gwarancję, że nikt przed nami produktu nie otwierał.
Nie jest więc zdziwieniem, że krem pod oczy ich marki, pod względem estetycznym, również trafia w moje gusta. Jedynie naklejka z informacjami nieco się pobrudziła podczas użytkowania.
Kolejny plus za higieniczne opakowanie z pompką typu air less, która pozwala wydobyć kosmetyk do ostatniej kropli.
No i skład! A w nim mnóstwo dobroci: masło shea, olej arganowy, olej sojowy, olej z pestek winogron, ekstrakty ze świetlika i kory brzozy (czyli betulina, znak rozpoznawczy maki Sylveco), a także skwalan, który zwiększa szybkość wchłaniania substancji aktywnych w głąb skóry.
Krem ten ma bardzo lekką konsystencję, po wyciśnięciu jest wręcz lejący. Na jakimś blogu widziałam porównanie do roztopionych lodów i w sumie lepiej bym tego nie określiła :). Nie przeszkadza mu to jednak w dobrym działaniu. Kosmetyk starałam się nakładać rano, pod makijaż, w minimalnej ilości, natomiast wieczorem, grubszą warstwą pozostawianą do wchłonięcia. Moja skóra dosłownie go piła, więc taka aplikacja bardzo jej odpowiadała. Najczęściej jednak nie miałam tyle czasu, więc lądował na mojej skórze, jedynie przed snem, nawet wtedy, zazwyczaj, skóra była w dobrej kondycji.
Nie odnotowałam żadnego szczypania, czy podrażnienia, co bardzo ważne dla mnie, jako osoby noszącej soczewki kontaktowe. Muszę używać delikatnych produktów i ostrożnie dobierać pielęgnację.
Nie jest to ideał, spodziewam się, że na rynku kosmetycznym znajdziemy bogatsze, lepiej działające kremy. Trochę żałuję, że nie dałam go wypróbować mamie, która ma w tej materii olbrzymie doświadczenie, ale sądzę, że dla niej mógłby nie być wystarczający. Jeśli jednak podobnie jak ja, zaczynacie swoją przygodę z nawilżaniem tych delikatnych okolic twarzy, mogę go polecić. Podobnie, jeśli jesteście jeszcze młode, skóra z jego działania będzie zadowolona.
Jeśli szukacie lekkiego, niedrogiego, naturalnego i polskiego kremu pod oczy to szczerze polecam! Nie zauważyłam jakiegokolwiek działania na cienie pod oczami, ale nawilżenie jakie zapewnia, jest co najmniej wystarczające.
Dajcie znać, czy miałyście styczność z tym kosmetykiem i czy u Was sprawdził się równie dobrze. Możecie mi polecić jakieś dobre kremy pod oczy, zawsze chętnie korzystam z Waszych rad!
Milka :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz